Równocześnie Nie igra się z miłością uważa się za typową francuską komedię romantyczną, łączącą elementy komiczne z tragicznymi. Funkcję komiczną w dziele spełniają drugoplanowe, luźno związane z głównym wątkiem postacie proboszcza, nauczyciela Oktawa, Barona i panny Pluche. Nie igra się z miłością. tłum. Tadeusz Boy-Żeleński. Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska. ISBN-978-83-288-3565-8 Komentarze do: Nie igraj z aniołem odc. 147. Marichuy (Maite Perroni) w wieku czternastu lat ucieka z sierocińca i rozpoczyna życie na ulicy. Pomocy udziela jej Candelaria (Evita Muñoz 'Chachita'), która traktuje dziewczynę jak własną córkę. Pewnego razu Marichuy wdaje się w awanturę, po której sędzia Velarde (Ricardo Blume) - jej Kobieto! nie igraj z miłością. kobieto! ty wiecznie nienasycona istoto nie igra się z miłością jak ci zaufać? potrafisz tylko bezgranicznie w sobie rozkochać obietnicami omotać i wzbudzać płonne nadzieje fałszywie mówić że kochasz to twoja domena a jak miłość ta ci się znudzi bez jednego słowa być może miłość swojego Nie igraj z miłością < > Transformers: Zemsta upadłych. Transformers: Zemsta upadłych. Film SF Dwa lata po ocaleniu Ziemi Sam Witwicky staje przed wyborem Komentarze do: Nie igraj z aniołem odc. 88. Marichuy (Maite Perroni) w wieku czternastu lat ucieka z sierocińca i rozpoczyna życie na ulicy. Pomocy udziela jej Candelaria (Evita Muñoz 'Chachita'), która traktuje dziewczynę jak własną córkę. Pewnego razu Marichuy wdaje się w awanturę, po której sędzia Velarde (Ricardo Blume) - jej fGnl. Szczegóły Opublikowano: wtorek, 09, czerwiec 2015 15:27 Cecylia Dąbrowska 2015 r. na naszym UTW odbył wykład poprowadzony przez kol. uniwersytecką Jadwigę Kunat–Wiertel. Pomysł tematu „Jezioro Łabędzie” Piotra Ilicza Czajkowskiego -arcydziełem sztuki baletowej, zrodził się w związku z obchodzonym 21 czerwca br. Dniem Łabędzia. W herbie miasto Wysokie Mazowieckie ma tego dostojnego ptaka, jakim jest łabędź. Po ciekawym wprowadzeniu i wyjaśnieniu wielu kwestii związanych z baletem przez kol. Jadwigę, obejrzeliśmy wspólnie sławny na cały świat balet. Polska premiera miała miejsce 115 lat temu. Jest to balet klasyczny- utwór muzyczny i widowisko teatralne. Autorem przepięknej muzyki, do której tańczą tancerki i tancerze był Piotr Ilia Czajkowski rosyjski kompozytor. „Jezioro Łabędzie” to balet mówiący o potędze miłości, o zdradzie, ludzkim bólu i namiętnościach. Z miłością się nie igra. To najpiękniejsze uczucie ale i wymagające. Główną bohaterką jest królowa łabędzi i jej wierne stadko zaklęte w ptaki, przez podstępnego złego barona von Rotbarta. Odettę, piękną dziewczynę zmienioną w łabędzia, może odczarować tylko prawdziwa miłość na wieki. Książę Zygfryd przysięga jej właśnie taką miłość. Ale to byłoby za proste. Matka naciska aby wybrał sobie ukochaną z księżniczek, które gościły na jego urodzinowym balu. I znów zadziałały złe czary i bądźmy szczerzy, pewnie nie do końca stałość uczuć księcia. Wyjawia swa miłość Odyli. Odetta jest w rozpaczy, że nigdy nie wydostanie się spod czaru. Zygfryd prosi ją o przebaczenie, ale pojawia się znów Rotbart i usiłuje rozdzielić zakochanych. Jego czar jest silny. Zakochani giną w wodach jeziora. Tylko nad jego taflą widzimy przytulone do siebie ich dusze. To była wspaniała uczta dla duszy i balsam dla uszu. Mimo późnej już pory, prawie wszyscy słuchali pięknej muzyki i oglądali taniec artystów. Były i nasze polskie akcenty. W III akcie jakże miły dla ucha i w stylu - mazurek. Nasz słownik wzbogacił się o kolejne określenia muzyczne np. pas de deux – to taniec dwóch solistów, głównych bohaterów; pas de troix wykonuje trzech lub troje tancerzy, oraz inne jeszcze. Pewnie wielu z nas nie oglądało tego baletu, a dzięki kol. Jadzi i Maryli mogliśmy obejrzeć. Dziękujemy. Było wato spędzić to popołudnie wspólnie i z Czajkowskim. Cecylia Dąbrowska Znowu nawaliłam, co? Nie zamierzam się usprawiedliwiać ani wybielać, przepraszam :( Dziękuje wszystkim za komentowanie mojego bloga, to naprawdę pozytywne uczucie, że ktoś zainteresował się moją kulawą twórczością, innymi słowy wielkie dzięki. Tony miłości płyną do was ode mnie :* Chciałabym jeszcze wspomnieć o 4x07 i zdjęciach naszej Klaroline. Jeśli chodzi o całą sprawę, to moim zdaniem, czeka nas coś większego niż możemy przypuszczać.. Cała sprawa z planem Tylera może być powiązana z obecnością Klausa na Miss Mystic Falls, ale! To by było zbyt proste, gdyby Caroline była tylko przynętą. Tyler sam ją pcha w jego ramiona zachowując się w ten sposób, a ja nie rozumiem i nie ogarniam jej postawy.. Gdyby facet którego kocham, kazał mi zostać przynętą tylko po to, żeby odegrać się w chory sposób na swoim wrogu, to odpuściłabym taki związek. Zobaczymy jak zachowa się Caroline, wydaje mi się, że będzie zbliżać się do Klausa etapami. Powoli zacznie rozumieć, że to co Tyler robi, w jaki sposób zaczął się zachowywać jest sprzeczne z tym, jak chciałaby aby wyglądał ich związek. Rozdział 11. Kilka lodowatych kropel opływających moje ciało, zawsze było słodkim wybawieniem od nadmiaru emocji. Moje życie nigdy nie było tak idealnie ułożone, wszystkie klocki są na swoich miejscach, a pionki właściwie zgrane kolorami. Z ukojenia w kolejne, tym razem dla moich uszu. Jego idealny baryton brzmiał jak kompozycja dokładnie wszystkiego czego możesz chcieć od życia. A to tylko głos, powiesz gdzie reszta? - Uśmiechnęłam się do siebie i sięgnęłam po jedwabny beżowy ręcznik, który owinęłam starannie wokół talii. Mokre kosmyki włosów delikatnie opadały na ramiona, subtelnie mocząc moją skórę. Osuszyłam włosy, nałożyłam makijaż, i wyszłam z łazienki. - Gotowa? - zapytał lustrując mnie od stóp do głów. - Jak widać... - Odpowiedziałam kusząco, zdając sobie sprawę, że w samym ręczniku napewno mi się nie oprze. zaśmiał się, jak ja uwielbiałam tą radość. - Hej! No co? - Odparłam w nadzieji, że zmięknie i spędzimy ten czas w domu. - Ubieraj się! Nie mamy czasu. - Rzucił w moją stronę czarną sukienkę z paskiem i upił łyk swojego tradycyjnego trunku. Zmarszczyłam czoło i wykrzywiłam usta w grymasie obrażonej małej dziewczynki. Był jednak nieugięty. - Jesteś pewien, że chcesz tam pójść? - Pytałam nakładając sukienkę. Starałam się czynić to w jak najbardziej fantazyjny sposób. Układałam obcisłe warstwy materiału na biodra, starając się ukazać wszelkie krągłości. - Ekhm. - Parsknął patrząc na mnie spod byka, jednym z tych spojrzeń które zaczynają i kończą się tak jak ostatnio. Czyli byłam co raz bliżej celu... - Czyżbyś się rozmyślił? - Odpowiedziałam układając włosy na bok. Przeszłam obok niego ocierając dłonią jego nadgarstek. Chwycił mnie w swoje ramiona i szybko przyciągnął do siebie. - Kocham Cię. - Jego aksamitna dłoń gładziła mój policzek. A spojrzenie nadawało całej etiudzie specyficznego charakteru. - Ja Ciebie też. - Odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go w policzek. Chwycił mnie za rękę i wyszliśmy. To miał być wielki dzień.. Mieliśmy oficjalnie ogłosić, ze jesteśmy parą. Elena, Bonnie, Stefan, Damon nawet moja mama nie mieli pojęcia, że ja i największe zło tego miasteczka jesteśmy razem. Nic nie mogłam poradzić na to, że tak szaleńczo go kocham. - Odwróciłam głowę w jego stronę i chwyciłam jedną z dłoni, którą trzymał swobodnie. Z głośników dobiegały jego ulubione melodie. ''Every whisper Of every waking hour I'm choosing my confessions Trying to keep an eye on you Like a hurt lost and blinded fool Oh no, I've said too much I set it up'' Bacznie obserwowałam Jego reakcję, zobaczyłam ból. Zmarszczyłam czoło, nie miałam pojęcia dlaczego tak zareagował. Po kilku słowach przewinął dalej i przeniósł wzrok za okno. - Hej... co jest? - złapałam go za ramię i odwróciłam do siebie. Odpowiedział udawanym uśmiechem. Czułam, że coś jest nie tak. - Nic, nic Caroline, wysiadaj. - Obkrążył samochód, otworzył mi drzwi i podał rękę. - Przecież widzę. - Założyłam ręce na siebie i oczekiwałam wyjaśnień. Nie zamierzałam nigdzie iść, dopóki nie dowiem się co jest grane. - Mówię poważnie! Nic mi nie jest, chodź albo zmuszę Cię żebyś to zrobiła. - Niech Ci będzie! - Podałam mu rękę a On złapał mnie w pasie i mocno przytulił. - Nie myśl że i tak Ci odpuszczę. - Pokiwałam ostrzegawczo palcem, poprawiłam sukienkę i poszliśmy w kierunku drzwi, za którymi miała odbyć się jedna z większych corocznych imprez. - Ty to zrobisz, czy ja? - zapytał pewnym głosem, wyczuł że obawiam się tego spotkania. Wiedziałam, że to nie będzie proste... Wszyscy byli pewni, że przybęde we własnym towarzystwie, w końcu ja i Tyler to przeszłość, z kim innym mogłabym więc przyjść? Tym bardziej, że nie wiedzieli, jak długo borykałam się i borykam z podjęciem ostatecznej decyzji. Zaczerpnęłam głęboki oddech i pokiwałam twierdząco głową. Klaus ścisnął moją dłoń i oczekiwaliśmy otwarcia. Słyszałam dobiegający śmiech Eleny i jej szybkie kroki, spojrzałam na moją miłość zlęknionym wzrokiem, a On założył kosmyk moich włosów za ucho. Drzwi się otworzyły, a w nich wyrosła postać Eleny i Stefana. Oboje mieli zszokowane miny, Stefan spojrzał na Klausa a potem na mnie, Elena przełknęła nerwowo ślinę i skleiła jakieś zdanie, po czym wskazała ręką na salon. - ekhmm.. - Klaus sporjzał na mnie wymownie, co za irytująca sytuacja, wyobrażam sobie jak musiał się czuć.. Nie mógł przejść przez drzwi bo nie był nigdy mile widziany. Elena poszła, Stefan się domyślił i zaprosił nas do środka, obdarzając lekkim uśmiechem. Było mi trochę łatwiej wiedząc, że w przeszłości Stefan i Klaus byli przyjaciółmi. Przez cały czas trzymał mocno mnie za rękę, chociaż z zewnątrz zgrywał znanego wszystkim twardziela. Przed nami wyłoniło się kilkanaście osób, Bonnie z Jerem siedzieli na kanapie dyskutując na jakiś temat, Elena obserwowała nas w milczeniu przez krótką chwilę. Damon wszedł do pokoju upijając łyk Bourbonu, którym po chwili się zakrztusił, albo tylko bezczlenie udawał. - Zaraz się porzygam... - Odparsknął złośliwie. - Żeby była jasność.. - Mój kochany zaczął pewnym głosem, spojrzałam na Niego ze strachem. - Jestem tutaj dla Caroline, wiem że mnie nie znosicie, co zresztą działa w obie strony, więc postarajmy się przez to przejść bez zbędnych komentarzy, albo wyrwę wam wnętrzności, wybór należy do was. - Obdarzył wszystkich udawanym usmiechem, czułam się cholernie głupio, nie z powodu tego co powiedział, ale... czy tak miał wyglądać nasz związek zawsze? Czy taka czeka nas przyszłość? Nigdy przecież nie zaakceptują mojego wyboru, dlaczego? Gdy Damon był złośliwym chamem bez skrupułów mordującym niewinne osoby, to Stefan, Bonnie i reszta jakoś to zaakceptowali, dlaczego nie może być tak samo w tym przypadku? - zastanawiałam się w milczeniu, stres osiągał apogeum, najchętniej uciekłabym stąd jak najdalej i przespała resztę dnia w domu. Moje kontemplacje nagle przerwało muśnięcie, subtelnie ciepłe muśnięcie moich ust . Pewnie zrobił to specjalnie... Podobało mi się, nie zamierzałam przestać go całować tylko z tego względu, że nas obserwują. Jego ciepłe pocałunki były wybawieniem z tej stresującej sytuacji. - ekhm, rozgośccie się, reszta ludzi jest na zewnątrz. - Oznajmiła Elena wyrywając mnie z tego snu, patrzyła z zażenowaniem, co chwilę odwracając wzrok na Stefana. Nie uszło to mojej uwadze, zresztą żaden szczegół nie uszedł. Goście się rozeszli w swoje strony, jedni poszli na zewnątrz inni do innych pomieszczeń. - Ale.. jak to, od jak dawna, wy..? - Zapytał cicho Stefan, Klaus spojrzał na mnie z ciepłym uśmiechem i odpowiedział pełen wewnętrznego spokoju. - Od zawsze. - Odparł dumnie i obdarzył mnie czułym spojrzeniem, Stefan zerkał już bez zdziwienia, tylko uśmiechał się łobuzersko, nie mając żadnych pretensji, ani wyrzutów. Zaakceptował ten fakt, przyjął to na klatę co ułatwiło mi przetrwanie tej całej farsy. Zawsze liczyłam się z Jego opinią, był w końcu moim przyjacielem. Udaliśmy się w kierunku barku, gdzie stało kilka butelek przepełnionych winem. Klaus otworzył butelkę jednym szybkim ruchem i napełnił mój kieliszek do połowy. Upiłam kilka łyków, było wyjątkowo subtelne, jakby trafione idealnie w mój gust. - Pyszny! - Oznajmiłam radośnie, delektując się jego smakiem. Pierwotny nalewając kolejny, tym razem dla siebie, patrzył na mnie wymownie, zdecydowanie miał ochotę pobyć sam na sam. - Przestań patrzeć na mnie tym wzrokiem.. - zauważyłam delikatnie, chociaż miałam ochotę stąd wyjść i wyjechać tylko z nim, gdzieś daleko, najdalej. Miliony różnych uczuć kłębiło się we mnie chcąc znaleźć upust na zewnątrz. - Kocham Cię, co jest złego w tym, że chcę to okazywać? - Zapytał upijając łyk czerwonego wina. - Niiic, nic złego.. - poklepałam go po torsie. - Po prostu.. przyzwyczajajmy ich wolniej i subtelniej, ok? To dla mnie też jest nowa sytuacja. - Pogłaskałam go po policzku i poszłam wolnym krokiem w stronę gości. Mijałam tych wszystkich znanych mi ludzi, moich znajomych, przyjaciół, ale większość patrzyła na mnie z wyraźnym wyrazem twarzy 'odsuńcie się, trędowata' czułam się okropnie, ale najwidocznej potrzeba im było czasu. Czasu na zrozumienie i zaakceptowanie. Minęłam Damona, który spojrzał na mnie z pogardą i oczywście wyprowadził z równowagi. - Barbie! Powiedz mi że to tylko idiotyczny kawał. - Zatrzymałam się, wzięłam głębszy oddech i spojrzałam mu prosto w oczy. - Ani słowa więcej... - Zlustrowałam go spojrzeniem. Upił łyk bourbona i prychnął ironicznie. - Tylko uważaj żeby Twój kochaś nie dowiedział się o naszym gorącym seksie! No.. właściwie to było ich kilka... - Powiedział to takim tonem, że gdyby nie hałas panujący wokół, ludzie mogliby to usłyszeć bez problemu, a co dopiero Klaus, do czego nie mogłam dopuścić. Złość zaczęła we mnie buzować na tyle, że byłam w stanie rzucić się na Niego i wbić kołek, albo przynajmniej dobrze potarasować mu kości... I.. zrobiłam to, tak ja, Caroline Forbes stanęłam w obronie Pierwotnego. - Hej! Spokojnie, spokojnie Barbie! - Starał się mnie uspokoić, nieudolnie, rzuciłam nim o ziemię po raz drugi. Poprawiłam pukle loków i sukienkę. - Auu, przesadziłaś. - Przyjął grymas odwetu i tym razem on rzucił mną o ziemię. - Jak ją nazwałeś? - Poczułam dłonie które znałam, Klaus odkleił mnie od Damona i stanęli twarzą w twarz. - Twoja głupiutka piękność sama mnie sprowokowała. - Odparsknął wskazując na mnie palcem, wyszczerzyłam kły i ponownie przyjęłam grymas zabójcy, ale naszczęście Stefan zdołał mnie opanować przyciągając do siebie. - Puść mnie! - Zaczęłam usilnie wyrywać się z uścisku Stefana, ten zaś obezwładniał moje ruchy. - Zostaw go! Słyszysz? Zostaw go! - Krzyczałam pełna wściekłości i chęci odegrania się. Klaus nie zwracał na mnie uwagi, był przejęty kłótnią z Damonem. Tak usilnie chciałam mieć w tym swój udział, ale oboje trzymali mnie z dala od zdarzenia. Irytowało mnie, że nadal traktują mnie jak Caroline z przed kilku lat, zidiociałą blond kretynkę, nie umiejącą się postawić...nie mającą własnego zdania.. Obróciłam się do Stefana, a moim oczom ukazał się wianuszek obserwujących nas gapiów. Elena, Bonnie, Matt...Patrzyli zawiedzionym wzrokiem, jakby oskarżali mnie o największe przestępstwo w dziejach ludzkości. Czy było coś złego w tym, że chciałam ratować osobę na której mi zależy? Najwidoczniej dla nich tak. Cudem wykaraskałam się z objęć Stefana i przejęłam kontrolę nad sytuacją między Damonem i Pierwotnym. - Hej! Hej! Hej! Klaus, uspokój sie! Spójrz na mnie! hej, popatrz na mnie... - Przełknęłam ślinę i patrzyłam mu głęboko w oczy, nie wiedziałam czy jestem wystarczająco pewna tego co robię, ale za wszelką cenę chciałam sprowadzić Go na właściwe tory. Pomyślałam, że jeśli nie zacznę od dziś, nie uda mi się nigdy. Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę przyciskając co raz to mocniej szyję Damona. Nasze spojrzenie przenikało się w całości, wyraz jego twarzy sugerował, abym nie przestawała, co mnie zdziwiło. Powoli czułam i widziałam jak cała złość odpływa. Jak wraca, wraca do mnie. Reszta patrzyła na nas, jak na jakieś niemożliwe wydarzenie, które nie miało mieć prawa się udać. A jednak. Przyciągnęłam go do siebie, a On nie sprzeciwiał się, odpuścił. Poczułam ulgę i spojrzałam ukradkiem na Elenę, była w wyraźnym szoku, jakby objawił Jej się duch święty. Cóż, byłam z siebie dumna. Klaus objął mnie w pasie, był lekko poirytowany, że odpuścił, ale z drugiej strony, jakaś jego cząstka wyraźnie mówiła, że to było właściwe. Uśmiechnęłam się do niego, żeby dodać otuchy. - Już wszystko w porządku, jestem przy Tobie. - Patrzył na mnie jak na wybawicielkę, a za razem jak na winną, jakbym go zdradziła. Pogłaskałam go po policzku. - Koniec przedstawienia ludzie! Możecie się rozejść. - Parsknęłam ironicznie, denerwowali mnie jak nigdy, nie byliśmy do cholery jakimiś aktorami, którzy odgrywali scenę, byliśmy sobą. Byliśmy zakochani, ale nieświadomi. To może nie być nawet sama miłość, lecz coś mniej lub coś więcej, ale o wiele bardziej istotniejszego niż nam się wydaje. Odeszliśmy w ciche miejsce, czułam już w powietrzu kłótnię... - Dlaczego to zrobiłaś!? - Zaczął mną potrząsać patrząc głęboko w oczy. - Przestań! Zrobiłam to bo uważałam, że robię najistotniejszą rzecz na świecie. - Odpowiedziałam pewnym głosem. - Jak mogłaś mnie zbłaźnić przy wszystkich!? Dlaczego?! - Jego dłonie delikatnie zsuwały się z moich ramion, a twarz przybrała grymas gorzkiego smutku. - Ta rozmowa zaczyna mnie nudzić.. - Dodał po chwili. - Bo jest niewygodna dla Ciebie? - Spojrzałam na niego ze złością i z żalem jednocześnie. Jak mógł nawet nie podziękować. Nie rozumiałam kim on jest. Raz jest dobrze raz źle, jak na karuzeli. A ja właśnie czuję, że zwymiotuję od zbyt dużej prędkości. - Nie! Caroline! Bo ja już taki jestem! Zrozum! Nigdy nie będę aniołem! Nie naprawiaj mnie, bo prędzej pozbawię Cię życia! - Odpowiedział ze łzami w oczach. - Kocham Cię, czemu ciągle o tym zapominasz?! - wykrzyczałam, zatrzymał się w połowie kroku, nadal stał do mnie odwrócony plecami, wyobrażałam sobie jak zaciska oczy w bólu, ale to nie miało znaczenia. Chciałam tylko żeby było dobrze, żeby było jak kilka godzin temu. - To Ty cały czas o tym zapominasz! Starasz się mnie nawracać wbrew mojej woli! - Odparsknął zdenerwowany. Przygryzłam nerwowo wargi i trudem powstrzymałam łzy. - Tak bardzo Cię nienawidzę, gdy tak mówisz, gdy myslisz w ten sposób! Gdy patrzysz na mnie tak jak teraz! Nienawidzę Cię tak bardzo! - Puściły mi nerwy. Przechylił głowę w niedowierzaniu i zacisnął pięści. Teraz, właśnie w tym momencie bałam się, że mnie skrzywdzi. - Pamiętaj, że gdy teraz odejdziesz, to już nie ma powrotu, bo dałam Ci szansę, a ty ją zaprzepaściłeś! Chcesz nas niszczyć? Proszę bardzo, ale nie licz na kolejne wybaczenie. Zlustrowałam go wzrokiem pełnym łez, które udało mi się schować. Przyjęłam maskę dumnej dawnej Caroline, chyba tak było łatwiej. Łatwiej było nie być sobą w tej chwili. Pożegnałam się z Eleną, Stefanem udając że wszystko jest w porządku. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w domu. Nie było nikogo, byłam wykończona dzisiejszym dniem, jedyne co zdołałam zrobić to napisać kilka niemrawych słów, które chciałabym móc wypowiedzieć mu prosto w twarz, wypowiedzieć je też samej sobie i uświadomić sobie rzeczywistość. Zaczęłam bazgrać na kawałku papieru słowa, których już żałuję. ''Nie potrafię przekazać Ci tego w inny sposób niż ten, mam nadzieję, że zrozumiesz w jakiej sytuacji się znajduję, w jakiej oboje się znajdujemy. Dziś uświadomiłam sobie kim jestem teraz, a kim byłam kiedyś. Kim nie będę mogła być będąc z Tobą... Utknęłam w dziwnym labiryncie własnych myśli, przekonań, własnego sumienia.. Moja moralność umiera Moja wrażliwość otwiera drzwi złu I nawet okropna chęć naprawienia Ciebie, nie potrafi przebić się przez mur przyzwoitości jaką powinnam zachować Jak daleko to zabrnie, nim stracę siebie samą Czy tego chcę? Czy powinnam porzucić wszystko w imię miłości? Bo prawda choć głupia jest taka, że nie potrafię żyć bez Ciebie Jestem cholerną szczęściarą, że miałam możliwość ujrzenia Cię takim jaki jesteś naprawdę Miałam możliwość zrozumienia tego wszystkiego czym się kierujesz Siedzisz w mojej głowie od czasu, gdy mnie uratowałeś Gdy zrobiłeś to tak wiele razy Gdy uratowałeś każdą część mnie, w każdy możliwy sposób I chcę, abyś wiedział, że to nie Twoja wina, bo jedyną osobą która mnie niszczy, jestem ja sama. Caroline .'' Home Książki Literatura dziecięca Nie igraj z miłością Gary Hadley to wspaniały chłopiec; niestety, jest trochę ciapowaty. Tymczasem jego przyjaciel, Mark, założył się, że Gary pojawi się na balu z najładniejszą dziewczyną w szkole. Żeby wygrać zakład, Mark nie przebiera w środkach. Na przykład, szantażem zmusza swoją siostrę, Molly, by spróbowała zmienić Gary'ego w pożeracza dziewczęcych serc. Ku ogromnemu zaskoczeniu dziewczyny, nieporadny przyjaciel brata zamienia się w niezwykle atrakcyjnego chłopaka. Czy Mark wygra zakład, czy też siostra wszystko popsuje, bo sama zakocha się w Garrym? Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 5,9 / 10 196 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści Marichuy (Maite Perroni) jest dziewczyną o wielkim sercu, odwadze i pogodzie ducha, która nie poddaje się przeciwnościom. Jej młode życie pełne jest problemów i rozczarowań, ale ona nigdy nie traci nadziei i każdy dzień stara się przeżyć z uśmiechem na ustach. W wieku 14 lat Marichuy ucieka z sierocińca. Robi co może, by przetrwać żyjąc na ulicy. Mijają lata. Pewnego dnia zostaje napadnięta przez pijanego mężczyznę, który usiłuje ją zgwałcić. To wydarzenie pozostawia głęboki ślad w jej psychice: dziewczyna ma uraz do mężczyzn, prześladują ją też koszmary. Przygarnia ją Candelaria, praczka o złotym sercu, która staje się dla niej jak matka. Marichuy ima się różnych zajęć, by wesprzeć ich wspólny ubogi budżet domowy. Nie zawaha się także przed niczym, by pomóc dzieciom z sierocińca. Pewnego dnia wynikają z tego kłopoty, które kończą się w sądzie. Sędzią jest jej własny ojciec, który oczywiście, podobnie jak Marichuy, nie wie kim dla siebie naprawdę są. Pierwszy odcinek zobaczymy w czwartek 8 lutego o godz. 17:00. Emisja kolejnych w dni powszednie od godz. 16:00 (2 odcinki) z powtórkami następnego dnia od godz. 9:00. Jak ogień miłość, jak winoUpoić może i spalićNie igraj z ogniem, dziewczynoChoć jakże słodko jest tak szalećW omdleniach serca i duszyI w tej zaginąć katuszyBy w łzach utopić cud, co sczezłI łkać, że przyszedł kresDrży w piersi dziewczęcejDrży w bólu i męceDrży serduszko w tęsknych łzachI nić wiotką przędzieMiłość, że zdobędzieŚni miłości cudny gmachI szuka w krąg Komuby wonny pąkRozczulićKomu by daćTe cudne róże rwaćKto serce wierząceUfne tak, gorąceKto na zgubę ma je braćNie igraj z ogniem, dziewczynoLecz pomnij, gdy czas nastanieNie gardź miłości godzinąBo nic nie masz nad kochanieBo ci nie zwalczyć tej siłyMój dzieciaku ty miłyGdy jak grom z nieba padnie w krewMiłości władczy zew Legenda: inc, incipit - incipit - z braku informacji o tytule pozostaje cytat, fragment tekstu z utworu abc (?) - text poprzedzający (?) jest mało czytelny (przepisywanie ze słuchu) abc ... def - text jest nieczytelny (przepisywanie ze słuchu) abc/def - text przed i po znaku / występuje zamiennie abc (abc) - wyraz lub zwrot wymagający opisu, komentarza (abc) - didaskalia lub głupie komentarze kierownika

nie igraj z miłością